O mnie

20150728_114651

Nazywam się Karolina i na co dzień pracuję w zielonogórskim ogólniaku.

Od dziecka marzyłam o podróżach. Z książek lekko szalonego Danikena wypisywałam sobie nazwy miejsc, które chciałam odwiedzić. Petra, Machu Picchu, Angkor, Lalibella… Wówczas wydawało się to nierealne. Za drogo, myślałam, zbyt niebezpiecznie. Do czasu gdy w 2005 z prawie sześćdziesięcioletnią matką pojechałam na samodzielnie zorganizowaną wyprawę po Syrii, Jordanii, Libanie i Izraelu. Okazało się, że to nic trudnego, skomplikowanego, niebezpiecznego, ani też droższego od zorganizowanego przez biuro podróży wyjazdu. Od tamtej pory odwiedziłam ponad 40 krajów pozaeuropejskich.

Europa jest dość przewidywalna i droga. O niej, na razie, nie będę pisać.  Będę pisać głównie o wyprawach poza Stary Kontynent. Jeżdżę sama, z matką, kumpelą, grupką znajomych. Najchętniej jednak sama. Mieszkam wówczas u innych członków couchsurfing, w totalnie „bezgwiazdkowych” hotelach dla miejscowych lub hostelach dla backpakersów. Jem w knajpach dla lokalsów, zwiedzam co się da i przemieszczam się środkami transportu dla tambylców lub autostopem. Decydując codziennie sama o sobie, poznając nowych ludzi, spędzając z nimi czas, żyjąc choć moment podobnie jak oni, wracam do domu ze wspomnieniami, których żaden zorganizowany wyjazd nie może mi dać.

Blog/pamiętnik ma ocalić moje wspomnienia i udowodnić, że samodzielne podróże są proste. Prócz strumienia świadomości będę też wrzucać tu swoje zdjęcia i może filmy. Nie posiadam profesjonalnego sprzętu fotograficznego, więc proszę wybaczyć ich jakość. Cały czas się uczę.

Co jeszcze? Kocham jeść. Pewnie od czasu do czasu pokażę frykasy, które pieszczą moje podniebienie. Chętnie odwiedzam galerie sztuki i muzea. Lubię też usiąść z poznanymi na ulicy babciami i stoczyć z nimi partyjkę Mahjonga, bądź zagrać w karty z kierowcami autobusu. Uwielbiam też wszelkie ekstremalne atrakcje. Jedyna rzecz, która przeszkadza mi w podróżach to insekty. Zdecydowanie nie lubimy się. A ja jestem magnesem na wszystko co pełza i lata.

Blog będzie tworzony trochę chaotycznie. Ma on być, wybaczcie, przede wszystkim dla mnie. Wrzucam co mogę i chcę, kiedy chcę. Będą to głównie wspomnienia, a nie rady i listy cen. To można sprawdzić samemu w google. A najlepiej odkrywać samemu. Jestem za tym, by każdy sam odkrywał i uczył się na błędach. Poza tym rozkłady jazdy i ceny zmieniają się z dnia na dzień. Zaznaczam, że moje zapiski są subiektywne i dalekie od przepuszczonych przez filtr instagramowych bajeczek.

Z moich wypraw mam dziesiątki maili i tysiące zdjęć. Z nich pomału sklecę kolejne wpisy. I za parędziesiąt lat, mam nadzieję, usiądę przy tym wirtualnym pamiętniku i przypomnę sobie na co wydałam majątek życia zamiast kupić sobie garsonkę dolczegabana.

Zapraszam do lektury, proszę o komentarze, wskazówki, rady techniczne. Chętnie też sama doradzę i powtórzę: Podróżowanie samemu jest proste!