Pagoda Kyaiktiyo na złotej skale (Mjanma cz. 8)
Po 12 godzinach nocnej jazdy autobusem z Jeziora Inle człowiek czuje się rozmodlony, wyziębiony i wytelepany. Nasz autobus przynajmniej dobrze trzymał się drogi, bo miał z tonę pakunku w lukach bagażowych. W Kyaikto miałyśmy rezerwację w hotelu, więc od razu poszłyśmy rzucić torby i zmyć z siebie pot strachu.
Poszłyśmy obczaić okolicę, zjeść coś ciepłego i dowiedzieć się skąd jadą ciężarówki do Złotej Skały. Okazało się, że to przy naszym hotelu, ale najlepiej przyjść wcześniej, ponieważ jest sporo chętnych. To w końcu jedno z najważniejszych miejsc w Birmie.
Sama miejscowość jest malutka i cichutka. Jest sporo knajpek (zerogwiazdkowych), hoteli i sklepów. Obeszłyśmy okolicę, najadłyśmy się i poszłyśmy powalczyć z Internetem w hotelu. Prędkość nie pozwalała na otwarcie pliku tekstowego.
Po południu stanęłyśmy w kolejce do ciężarówek. Na naczepach są po prostu obite w skaj deski z pasami bezpieczeństwa. Na każdą deskę przypada nieskończona liczba człowieka. Kierowcy postawili sobie za punkt honoru udowodnienie wszystkim, że są szczupli. Koło mnie usiadła dość waleczna Niemka. Z Niemką lepiej nie walczyć. Wygrała rozgrywki na słowa i miny. Nie ścisnęła się z nikim, siedziała szeroko i tak umożliwiła nam wygodniejszą jazdę. Tylko na początku. Po kilku minutach zrozumiałam. Towar ściśnięty mniej się majta po pokładzie. Nie wiem jaki silnik miała nasza ciężarówka, ale jeszcze tyle razy nie uderzyłam potylicą o swoje plecy. Przyśpieszenie wciskało w siedzenie, zakręty brane na ostro, umożliwiały birmańskim pasażerom na dobry rzut śmieciami w zieleń, hamowanie obijało mózg o czaszkę. Kolejne modlitwy. Ja rozumiem, że Złota Skała jest miejscem pielgrzymek. Ale przymusowych? Na szczęście droga była dobra.
Do Pagody można też dojść pieszo i najlepiej na wschód lub zachód słońca. My wybrałyśmy ciężarówki i zachód. U stóp terenu świątynnego należy ściągnąć buty. Dalej trzeba iść na boso, albo dać ponieść się w lektyce. To nas tak rozbawiło, że za drobną opłatą zrobiłyśmy sobie sesję w lektyce. Sporo ludzi przyjeżdża tu na nocleg i tragarze taszczą ich walizki, po kilka na głowie.
Po drodze znajdziecie też kilka punktów gdzie można kupić wodę i jedzenie. Często od dzieci. Birmańczycy wnoszą własne jedzenie i biesiadują.
Sam teren jest spory, ale najważniejszym miejscem jest Złota Skała. Mają oczywiście do niej dostęp tylko mężczyźni. Kobiety mogą pochodzić dookoła i pod skałą. Sama pagoda jest malutka, ma lekko ponad 7 metrów wysokości. Skała, na której jest położona ma ciekawy bulwiasty kształt i jest obklejona płatkami złota. Oczywiście przez mężczyzn. Ma około 8 metrów wysokości i 25 obwodu. Jedna z wielu legend mówi, że skała trzyma się na kosmyku włosów Buddy. Są też tacy, co wierzą, że skała tak naprawdę lewituje. Sama pagoda pochodzi prawdopodobnie z XVI wieku. Birmańczycy spędzają tu całe dni. Poobserwowałyśmy wiernych jak robią sobie zdjęcia, modlą się, jedzą, śpią. Obeszłyśmy skałę kilkakrotnie i zostałyśmy do zachodu słońca. Później rychło pobiegłyśmy do ciężarówek. Ktoś w miasteczku nas ostrzegł, że mogą być problemy z miejscami.
Kolejnego dnia rano pojechałyśmy do Bago.