Forty i dżiny w Nizwa i Bahla (Oman cz. 5)

Dojeżdżamy do Nizwy i znajdujemy hotel z niewątpliwym atutem. Restauracją. Jest pyszne jedzenie i wspaniałe soki.

Kupujemy sobie pełno rambutanów, jemy, śmieszkujemy, uwieczniamy nasze autostopowe karteczki.

Oglądamy wywiad dnia w telewizji. Nie wiemy o czym pani opowiada, ale wiemy jedno- nikt nie ocenia jej po wyglądzie, tylko po tym, co ma do powiedzenia. 

Kolejnego dnia mamy kilka rzeczy do załatwienia. Kupno biletów lotniczych z Maskatu do Salalah, zwiedzanie fortu w Nizwa i Bahla. Jednak, poziom energii równy zeru nie pozwala nam na realizację wszystkich zamierzeń. Jesteśmy zmęczone i nie wstajemy o świcie. Musimy odpuścić. Idziemy jedynie obejrzeć fort w mieście i kupić bilety. Bahlę zostawiamy na nazajutrz.

Fort w Nizwa jest dość rozległy. Zbudowany w XVII wieku jest obecnie najpopularniejszym zabytkiem Omanu. Nizwa była kiedyś stolicą Omanu i to tu były siedziby władz. Z fortu są ładne widoki na miasto i okolicę.

Tuż opodal mamy suq czyli arabski rynek. Nizwa to miasto typowo turystyczne, więc sporo tu pamiątek, zwłaszcza zakrzywionych mieczy- khanjar, biżuterii i innego rzemiosła artystycznego.

Kolejnego dnia jedziemy do Bahli i tam mamy powtórkę z rozrywki. Zwiedzamy kolejny fort. Tym razem z XII wieku.

Tego samego dnia decydujemy się wrócić do Maskatu. Kolejnego dnia mamy stamtąd lot do Salalah, na drugi koniec kraju. Recepcjonista pisze nam po arabsku na karteczce informację dla taksówkarza, by zabrał nas na dworzec autobusowy. Grzecznie wychodzimy na ulicę przed hotelem i właściwie od razu zatrzymuje się jakiś samochód. Kierowca-młody chłopak właśnie jedzie do Maskatu i chce nas zabrać. Kolejny raz przekonujemy się, że Oman to raj dla autostopowiczów, a gościnność Omańczyków jest wielka. Chłopak jest synem lekarza i opowiada nam medyczne historie taty. Tata, regularnie ratuje emigrantów, którzy po ciężkiej pracy odurzają się pijąc perfumy. Historia brzmi znajomo. Nasz kolega ze stolicy opowiadał nam podobne. Może jest w nich ziarno prawdy?

Potem chłopak opowiada nam o dżinach, które regularnie nawiedzają ludzi. Są dobre dżiny, które mogą nas natchnąć artystycznie, ale są też te złe. I szatan jest wśród nich. My mamy opętania, tu są dżiny. Wolałybyśmy spotkać te bajkowe, co spełniają trzy życzenia, ale dżin nie wybiera. On nawiedza każdego. Dżin może mieć postać ducha, ale też przybrać formę fizyczną jakiejkolwiek istoty. W kulturze arabskiej dżiny są obecne od zawsze. Najpierw były mitologicznymi stworami, by później stać się elementem religii. Otóż Bóg stworzył je obok ludzi i aniołów. Cały czas toczy się walka o podporządkowanie i równą współpracę. Bowiem człowiek też może sprawić, że dżin będzie dla niego działał. W przeciwnym razie to człowiek robi, to co dżin każe. Można się jednak obronić przed złym duchem. Amulet, werset z Koranu zdziałają cuda. W skrajnych przypadkach wzywamy egzorcystę. I koledzy naszego kolegi i on sam nieraz byli świadkami lub ofiarami takich praktyk.

To drodze zatrzymujemy się na jedzenie i Baśka z biodra robi dokumentację naszego wehikułu.

Dojeżdżamy do Maskatu i od razu idziemy do naszego hotelu. Pokoju jednak, mimo rezerwacji, brak. Trochę czasu zajmuje nam znalezienie kolejnego. Tym razem w pokoju lepiej nie otwierać oczu. jest straszno. Idziemy od razu spać. Rano lecimy do Salalah.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.