Ucieczka z Alcatraz (USA cz.2)

Będąc w San Francisco koniecznością jest odwiedzić byłe więzienie o zaostrzonym rygorze, działające od 1934 do 1963 roku. Alcatraz było domkiem dla sporej grupy zacnych rzezimieszków. Dziś jest tam muzeum i spore siedliska ptaków. Więzienie zostało zamknięte ze względów finansowych i głównie z powodu błędów konstrukcyjnych, które ułatwiły kilka ucieczek. Oficjalnie uważa się, że nikt stamtąd nie zbiegł żywy. Twierdzi się, że były próby, ale każda skończyła się dla uciekiniera tragicznie albo w wodzie albo później na lądzie.

Alcatraz jest położone na wyspie w zatoce San Francisco. Ze względu na swój wygląd czasem nazywa się je jeszcze Skałą -the Rock. Na promy i wycieczki są zapisy w porcie.

Muzeum można zwiedzać samopas z audio-przewodnikiem lub dołączyć do zorganizowanej grupki z miejscowym oprowadzaczem. W prawdzie, wszystko jest ładnie opisane na tablicach informacyjnych, ale dołączając do grupy możemy usłyszeć wiele ciekawych historyjek od ludzi szczerze zafascynowanych tym miejscem. Ja skorzystałam z obu opcji. Audiobook był nagrany w wyśmienitym artystycznym wręcz stylu. Odgłosy cel, wywiady, muzyka przenoszą nas w klimat ciupy z czasów Ala Capone. Niektóre historie są opowiedziane przez prawdziwych strażników i byłych więźniów.

Pogoda nie była cudna tego dnia, więc słuchając głosu lektora zajrzałam do każdego kąta i każdej celi. W celach pod kołderkami leżą nawet manekiny udający słodko śpiących więźniów. Widzimy ich kubeczki, pamiątki, grzebienie, gitary, miseczki, kibelki.

Możemy zobaczyć gdzie spotykali się z krewnymi.

21 marca 1963 roku szef kuchni polecał na śniadanie: płatki, owsiankę, jajecznicę z jednego jajka, mleko, dżem, tost, masło, kawę.

Zobaczymy gdzie brali prysznic kurczowo trzymając mydło.

Sporo jest też biur strażników i mostek kapitański pana naczelnika. Z tablic informacyjnych dowiadujemy się, że strażnicy oprócz dozwolonych przedmiotów, przywracających ład i porządek, typu klucze, broń czy kajdanki używało też bardziej fikuśnych artefaktów. Metalowe mini maczugi obite w skórę czy mini wnyki. Wrrrr

Teren dookoła jest równie ciekawy. Wieżyczki strażnicze, samochody, budynki obsługi, spacerniaki, latarnia, elektrownia. Alcatraz musiało być samowystarczalne.

Mój osobisty najlepszy kolega z Polski w swoim mailu pełnym żalu, że nie może zwiedzać Alcatraz ze mną napisał mi o swoim marzeniu. Nie mam barier przed spełnianiem swoich lub fajnych ludzi marzeń. Napisał mi, że marzy mu się malutki kamyczek. No to żem poszła na spacerniak. Poszukała żem miejsca gdzie Al jarał szlugi i gdzie stopy Clinta Eastwooda wydeptały sporą dziurę gdy pracował nad rolą. W dziurze był gruz. Na swoje bestialskie, nieodpowiedzialne zachowanie mam tylko jedno tłumaczenie. Usłyszałam głos. „Weź mnie ze sobą.” Udałam że zawiązuję nieistniejące sznurowadło i tak to było. Dodam, że szczątków zabytków typu piramidy, czy Pałac Kultury nie tykam. Tę dziurę i tak zaleją cementem. Po prostu pamiętając wiersz Szymborskiej  „Były klamki i dzwonki, na których zawczasu dotyk kładł się na dotyk” wzruszyłam się i chciałam ręką poczuć te stopy chłopców co je pieściły. A mój kolega cieszył się jak dziecko. Łkał z radości. Mnie widziały tylko mewy.

Skruszona wróciłam do San Francisco, a kolejnego dnia Kasia – kumpela ze studiów zabrała mnie do siebie. Dobrze wiedzieć, że można liczyć na ludzi w niedoli.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.